MOJE NOWE HOBBY

 Witajcie!

Troszkę mnie tu nie było- wiecie, wakacje, wyjazdy, leniuchowanie...
Ale wracam z nowymi siłami i pomysłami!

Dziś podzielę się z Wami moją nową pasją- szydełkowaniem.
Podczas pandemii wiele osób postanowiło poświęcić czas na naukę jakiejś nowej umiejętności, lub doskonalenie wcześniej nabytej. Ja także postanowiłam w tym czasie się czegoś nauczyć.
Ponieważ szydełkowe zabawki od dawna wpadały mi w oko, to padło właśnie na ten typ rękodzieła.

W ostatnim tygodniu marca zamówiłam swój pierwszy komplet szydełek i kilka kolorowych włóczek.
Gdy po kilku dniach odebrałam paczkę cieszyłam się jak dziecko!

 

Radość ta nie trwała długo- pierwsze godziny spędzone z szydełkiem w ręku były męczarnią!
W internecie wyczytałam, że najłatwiej jest zacząć po prostu od ćwiczenia- najpierw łańcuszka, potem półsłupków. Gdy już wiedziałam o co chodzi postanowiłam zrobić opaskę na szydełku- same półsłupki, które przecież już opanowałam.
Nic bardziej mylnego- do niedoskonałej techniki doszło liczenie oczek i rzędów, aby opaska była równa. Na początku nie była. Choćbym nie wiem jak się starała, to co chwile coś prułam, robiłam jeszcze raz, znów prułam i tak w kółko!

 

W końcu powstała! Ale jakaś taka smutna, trochę dziurawa, więc postanowiłam ozdobić ją kwiatkami.
Włączyłam YouTube, znalazłam filmik, na którym pokazane było dokładnie i powoli jak zrobić kwiatki, więc wzięłam się do roboty! I wiecie co? Zaczęło wychodzić! I... nie wiem czemu, ale w końcu nie połączyłam nigdy tych kwiatków z opaską. Ale było to świetne ćwiczenie na początek tej nowej przygody!

 

Kilka dni później doszłam do wniosku, że YouTube jest wspaniałą skarbnicą wiedzy i czas teraz wziąć się za maskotki. Najpierw coś małego, żeby się nie zniechęcić. Na tapetę poszedł filmik po japońsku z wzorem na breloczek w kształcie żółwika. Po kilku godzinach determinacji udało mi się go skończyć.


 

A dalej? Dalej zaczęłam szaleć! Zrobię zajączka na stół wielkanocny!
Pojawiła się pierwsza poważna porażka- mój zajączek nie przypominał tego z filmiku... Myślałam nawet, żeby się poddać, ale na szczęście moja mama to zauważyła i postanowiła, że następnego zajączka będziemy robić wspólnie- to znaczy równocześnie, każda swojego. I tym razem efekt był na prawdę zadowalający :)

Pierwsza porażka

Szary został zrobiony przez mamę

A niebieski mój

Jak na skrzydłach zaczęłam wybierać kolejne filmiki z tutorialami wybranych zabawek. Efekt? Najlepiej oceńcie sami.

Najpierw zrobiłam kotka dla mojego bratanka- Wojtka.



Mojej babci tak się spodobał, że poprosiła mnie o takiego samego dla siebie oraz dla córeczki znajomej, z którą miała się niedługo spotkać. Więc powstała szara i fioletowa wersja tej maskotki.

Ponieważ moje prace bardzo podobały się Koczce, to jedna z nich trafiła na stałe do jej zbioru zabawek.

 



 

Później, dzięki pomocy wspaniałej koleżanki ze studiów, zrozumiałam jak czytać rozpisane wzory, które wydawały mi się długo kompletną magią.
I tak znalazłam w internecie wzór na pięknego Baymaxa z bajki "Big Hero 6". Jak Wam się podoba?
Doszłam do wniosku, że taki "opiekun medyczny" musi stać się wsparciem dla wspaniałej Niewidzialnej Wystawy, która organizuje zbiórkę, dzięki której to cudowne miejsce może dalej trwać!

 



A oto moje dwa ostatnie dzieła- króliczka Stokrotka i jej młodszy braciszek, króliczek Zawilec! Skąd te imiona? Chciałam, aby odnosiły się one do kwiatów- różowego i niebieskiego. Trochę mi się z nimi zeszło, ale efekt mnie zadowala :)


Króliczek przetestowany- nadaje się do przytulania :)



Co będzie dalej?

Czekam na zamówione dzisiaj włóczki i biorę się do pracy! Na wykonanie czeka mały renifer, bałwanek oraz miś w mikołajowej czapeczce- idą święta i mam nadzieję, że uda mi się te maskotki dostarczyć na kiermasz charytatywny, który odbędzie się w moim dawnym gimnazjum. Jesteście ciekawi efektu tych prac? Na pewno się nimi z Wami podzielę!

Z serdecznymi pozdrowieniami,
Maja

PYSZNA KAWA W CIUT INNEJ POSTACI

Witajcie!

Dziś chciałabym się z Wami podzielić moim niedawnym odkryciem-
ciasteczkami kawowymi!



Są one niezwykłe nie tylko ze względu na ich wyśmienity smak, ale także uroczy wygląd!
Duże, brązowe "ziarna", o kruchej teksturze, mocnym smaku kawy i kakaa...

Przygotowanie ich trwa dosłownie chwilkę, a potem.... znikają ze stołu równie szybko, więc warto od razu zrobić podwójną porcję!




 Do przygotowania ok 40 ciasteczek będziemy potrzebowali:

- 130g mąki pszennej
- 12g kako
- 30g skrobi kukurydzianej
- 5g kawy rozpuszczalnej (+ 8g ciepłej wody)
- 75g miękkiego masła
- 70g cukru (pudru lub drobnego do wypieków)
- 1 zółtko


 Na początek do jednej miski przesiewamy mąkę pszenną, kukurydzianą i kakao.
W szklaneczce rozpuszczamy kawę w ciepłej wodzie.
W dużej misce mieszamy masło z cukrem, dodajemy żółtko oraz przygotowaną kawę.
W 2 lub 3 partiach dodajemy suche składniki, ciasto dokładnie wyrabiamy i formujemy w wałek.
Odcinamy po ok 8g ciasta, formujemy nasze ziarna i odkładamy je na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Na środku robimy rowek szpatułką lub odwróconym nożem.
Ciasteczka przykrywamy folią i wkładamy na około 1 godzinę do lodówki.
Rozgrzewamy piekarnik do 140*C z termoobiegiem lub 150*C jeśli nie mamy termoobiegu.
Ciasteczka prosto z lodówki wkładamy do nagrzanego piekarnika na 15 minut.


Et voilà! Ciasteczka potrzebują chwili aby przestygnąć i można je zaraz zajadać!

Jeśli lubicie smak kawy i kakaa, to koniecznie wypróbujcie ten przepis! I podzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzu!

A ja... czekam na jesień i dynie!
Mam cudowny przepis na owsiane ciasteczka dyniowe, które w zeszłym roku były istnym hitem! Przepisem na nie podzielę się z Wami chętnie już niedługo!

Z serdecznymi pozdrowieniami,
Maja



FRYZURA WYGODNA I MODNA

Witajcie!

Dziś powinnam być zupełnie gdzie indziej i robić zupełnie coś innego!
Niestety sprawy się trochę skomplikowały, dlatego postanowiłam napisać ten post i opowiedzieć Wam o swoich planach dotyczących moich włosów.



Kiedyś miałam długie i gęste włosy, niestety z czasem zaczęły wypadać, łamać się...Taki skutek uboczny nowych leków ;/ Już nie wyglądały tak puszyście, najlepszym rozwiązaniem było ich skrócenie, aby móc je trochę tapirować i układać choć trochę efektowniej...




Nie raz marzyłam o posiadaniu "miliona" warkoczyków na głowie, aż w końcu zaczęłam o tym więcej czytać. Słyszałam opinie, że włosy zaplecione szybciej się niszczą, poprzez obciążenie dodanymi włosami syntetycznymi bardziej wypadają, bałam się o to, że nie można w takiej fryzurze utrzymać pełnej higieny skóry głowy. Było wiele wątpliwości.



Dowiedziałam się, że poprawnie zaplecione warkoczyki są fryzurą, którą można mieć na głowie nawet do 3 miesięcy! To co ważne- gdy zdecyduję, że chcę wrócić do swoich naturalnych włosów, nie muszę ich w ogóle obcinać. Dobrze dobrana ilość doplatanych syntetycznych włosów nie obciąża ich tak, aby móc wpłynąć na ich kondycję. Włosy zaplecione można normalnie myć i suszyć. Przy rozplataniu wydaje się, że nasze włosy nadmiernie wypadają, ale tak na prawdę codziennie przy czesaniu wypada nam około 50-100 włosów, czasem nawet więcej. Włosy, które są zaplecione w warkoczyki nie zostają na szczotce, nie wypadają podczas spania i nie zostają na poduszce czy nie spływają z wodą podczas ich mycia. Dlatego też zdejmując warkoczyki po ok 3 miesiącach wyjmujemy wraz z włosami syntetycznymi te włosy, które nam wypadły bądź się złamały- stąd to złudzenie dotyczące nadmiernego wypadania włosów!

Po zebraniu tych informacji postanowiłam zdecydować się na swoje pierwsze warkoczyki!


Czy są jakieś minusy takiej fryzury?
Pierwszym problemem jest sam czas zaplatania warkoczyków. U mnie trwało to prawie 7 godzin! Kupa czasu...A zaplatały mi warkocze 2 osoby!
Drugi minus- cena. Koszt zależy od miejsca i osoby, która nam zaplata warkoczyki, natomiast nie znalazłam nigdzie takiej usługi taniej niż za 400zł.
Po samym zapleceniu skóra głowy może być trochę napięta, lekko swędzieć. Poza tym po umyciu głowy takie warkoczyki są na prawdę ciężkie.
A plusy?
Nie muszę niszczyć swoich włosów farbami, aby móc cieszyć się różnymi kolorami fryzury.






Nie wydaję pieniędzy na fryzjera- podcinanie włosów, ewentualne farbowanie czy też przy jakiś okazjach czesanie.
Jest to po prostu wygoda.
I czadowo wygląda!





 Drugi raz warkoczyki zrobiłam po około roku od rozplątania tych pierwszych.
Biorąc pod uwagę ciężar wcześniej zaplecionych włosów, uciążliwość podczas spania (byłam zawsze przyzwyczajona do spania z włosami związanymi, które mnie nie gniotły, więc warkoczyki również musiałam jakoś upinać, żeby wygodnie spać) postanowiłam, że tym razem chcę krótszą fryzurę! Dzięki temu też sam proces zaplatania włosów był krótszy, a efekt według mnie był nawet bardziej zadowalający!

 Dziś miałam mieć zaplatane warkoczyki mniej więcej tej samej długości, tylko- wielokolorowe! Kupiłam włosy z kanekalonu, czyli najlepsze jakościowo. Cóż... teraz muszę poczekać trochę i pewnie pójdę je zrobić w połowie sierpnia! Jesteście ciekawi jaki będzie efekt? Ja bardzo! Jak już tylko będę miała te kolory na głowie, to na pewno Wam pokażę!


Z serdecznymi pozdrowieniami,
Maja





MAINE COON- MOJA MIŁOŚĆ

Witajcie!


Dziś chciałabym, abyście poznali Kokainę.
Tak! Kokainę, Koczkę, Kokę, Smoczycę, Ricottę, Rikotkę, Bukowinkę, Wiewiórę, Sowę...
Moja kotka ma milion imion :)

Koczka

Cyjanek



Na początku 2019 roku razem z mamą szukałyśmy kotka, który mógłby zapełnić pustkę w naszych sercach po odejściu Cyjaneczka za Tęczowy Most. Był wyjątkowym kotkiem, który żył z nami prawie 19 lat! Dlatego jego następca również musiał być wyjątkowy, a jednocześnie zupełnie inny, aby patrząc na nowego domownika nie kręciła się zawsze łezka w oku.



Szukałam kociaków wśród osób prywatnych, fundacji, schronisk. Nie łatwo jest znaleźć małego kociaka w takich miejscach- a zależało nam, aby przygarnąć futrzaste dziecko, które nauczymy zasad panujących u nas w domu. Poza tym, okazało się, że aby móc zaadoptować takiego zwierzaka trzeba spełnić wiele wymagań- dyskwalifikował nas brak profesjonalnie zabezpieczonego balkonu na 7 piętrze, niechęć do zapowiadanych wizyt osoby z fundacji kontrolującej warunki życia ich podopiecznego oraz to, że chcieliśmy jednego kociaka (w wielu miejscach zaznaczano, że kotki oddawane są tylko w 2-paku).


fot. Agnieszka Bogusiewicz,
Czu-Czu*PL

 Niechcący trafiłam wśród ogłoszeń na zdjęcie małej, puchatej kuleczki. Xena, z hodowli kotów rasy Maine Coon, Czu-Czu*PL.
Koteczka z wielkimi niebieskimi oczami, dużymi uszami, wygląda jakby miała zeza i platfusa!
Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia! Modliłam się, aby okazało się, że ogłoszenie jest nadal aktualne, kotka nie jest zarezerwowana i będę mogła pojechać ją zobaczyć!
I tak też się stało :)





Mam wrażenie, że pokochałyśmy się już podczas pierwszego spotkania!
W hodowli odwiedziłam maluchy 2 razy- Koczka ma wspaniałe rodzeństwo: 2 siostry i 3 braci. Piękną mamusię i wspaniałego tatusia- nim również jestem zauroczona! Rico to kawał kota!

rodzice Koczki,
fot. A. Bogusiewicz,
Czu-Czu*PL

ja i moje maleństwo :)

Koczka z rodzeństwem :)
fot. A. Bogusiewicz
Czu-Czu*PL


"A kuku! jestem poduszką" :)



"Podsiadłam cię na tym wygodnym krześle"
 Koczka zamieszkała ze mną 10.04.2019 roku. Stała się moją kocią przyjaciółką, a zarazem terapeutką. Potrafi swoim spojrzeniem poprawić mi humor, sprawić, że się uśmiechnę. Gdy mam doła, to przyjdzie się przytulić, lub przyniesie wędkę w zębach, aby się z nią pobawić. Ponieważ jest moim zwierzakiem, to czuję się za nią w pełni odpowiedzialna. Nauczyła mnie również kontroli własnych emocji. Jak? Nie jest łatwo to opisać, ale samo przebywanie z Koczką ma po prostu zbawienny wpływ na moje zdrowie psychiczne.



Kotek z kotkiem
(mój pierwszy szydełkowy kotek :))

6,7 kg szczęścia


Jednocześnie warto tu zaznaczyć, że koty rasy Maine Coon są często określane jako psy w kociej skórze. Coś w tym jest :)
Kokainka towarzyszy mi we wszystkim- jest ze mną gdy się kąpię, śpi ze mną w jednym łóżku, obserwuje co robię gdy przygotowuję obiad (śmiejemy się, że jest to zawsze kontrola jakości :)).
Chętnie chodzi na spacery na smyczy- koniecznie długiej, a nie krótkiej kociej :)
Uczy się również sztuczek- aportuje myszkę, szuka smaczków schowanych w specjalnej edukacyjnej zabawce na inteligencję, a także chodzi slalomem między nogami (na razie zachęcana suszoną kaczką) oraz podaje łapę :)




 Kokainka jest dla mnie całym moim życiem, a tak bardzo się bałam, że nie będę potrafiła pokochać innego kota po stracie Cyjaneczka!
Jeśli też macie taką obawę- zapewniam, że zapełnienie pustki i żalu nowym domownikiem, to najlepsza decyzja na świecie!



Ziewający tygrys-
Łaaaaa!
 Na koniec mała prośba- jeśli chcielibyście mieć kotka rasowego, to proszę- poszukajcie wcześniej legalnych hodowli, w których zwierzęta są zadbane, przebadane, szczepione i wydawane z rodowodem zarejestrowanym w FPL. Nie wspierajmy pseudohodowli, zwierzęcych fabryk!
Wszystkie kociaki są piękne, zasługują na wspaniałe domy! Jednak, jeśli będą ludzie, którzy za zwierzę "w typie" rasy będą skłonni zapłacić takie same lub większe pieniądze niż za tego z legalnej hodowli, to te miejsca będą się rozwijać. A nam może trafić się kotek chory, zarówno obciążony jakąś wadą genetyczną jak i innymi kocimi paskudztwami :(


Trzymajcie się gorąco!
Dajcie znać jak podobał Wam się wpis oraz czy jest jeszcze coś o czym chcielibyście się dowiedzieć :)

Pozdrawiam Was serdecznie,
Maja

NOWY POCZĄTEK

Witajcie!

Zaczynam od początku, zobaczymy czy coś z tego wyjdzie :)

Do powtórnego blogowania zachęciła mnie siostra, podobno mam lekkość pisania i "fajnie się mnie czyta". Czy tak jest? Ocenicie to sami.
Mam jednak nadzieję, że będzie Wam przyjemnie zaglądać tutaj, czytać moje wpisy oraz je komentować.

A o czym będzie ten blog? Prawdę mówiąc jeszcze dokładnie nie wiem.
Chciałabym pisać o wszystkim- czasem o swoich emocjach, trochę o swoich zainteresowaniach, a także o mojej codzienności. Nie raz na pewno zamieszczę też recenzję przeczytanej książki, obejrzanego filmu lub używanego produktu.
A może Wy zaproponujecie jakiś ciekawy temat? Chętnie podejmę wyzwanie i napiszę o czymś, co będzie Was interesowało?

Pozdrawiam Was serdecznie,
Maja